Duch żydowskiego chłopca
Są historie, które zadziwiają, są historie, które wzruszają, i te najgorsze – które przerażają. Zawsze zastanawiam się, jak bardzo powinienem ujawniać Wam historie duchowe, które – zawsze mając głęboką nadzieję – nie będą Was straszyć, bo nie taka jest w tym wszystkim rola tego fanpage oraz moja własna.
Pewien samotny starszy człowiek, mieszkający na wsi, wcześniej posiadający gospodarstwo rolne i zwierzęta hodowlane, w kwiecie wieku oddawał się zajęciom z tym związanych. Poznałem go z uwagi na to, że gdy skręcał do siebie, w pewnym momencie wjechał w niego samochód i doznał lekkich obrażeń ciała. Ale on w jakiś sposób wiedział o tym, że napisałem książkę „Historie duchowe po ciężkich wypadkach”, gdyż podczas moich drugich odwiedzin, sam o to zapytał.
„Ooo, to miło mi, że wie Pan o tym, że napisałem książkę…” – powiedziałem. „Wiem, i ja też mogę coś Panu opowiedzieć” – wyjąkał się, ponieważ ma wadę wymowy.
Zaczął opowiadać…
„Wie Pan co tu było?” – i wzrokiem objął całe gospodarstwo. Oczywiście nie wiedziałem, bo skąd miałbym to wiedzieć. „Tu było coś strasznego. W moich budynkach chowali się Żydzi, bo moi rodzice ich chowali przed Niemcami, wie Pan o co chodzi? O wojnę nie? To była taka rodzina, dwie babki, trzech mężczyzn i piątka dzieci. Za dużo, żeby to się udało. Bo sąsiedzi donieśli no i hitlerowcy ich znaleźli. Nie było pieprzenia się. Rozstrzelali wszystkich tam za płotem – tak mi ojciec opowiadał. Ale nie postrzelili jednego chłopca. On im uciekł. I on tu się dalej chował. Ale był tak znerwicowany, że wie pan, on odczuwał taką wielką presję. Bo wiedział, że mogą wrócić. I wrócili. On ze stresu chciał się schować. I wie pan gdzie on wskoczył? Do studni… I tam go znaleźli, strzelali i zabili go w tej wodzie. I wie pan o co chodzi? Ja bym tego nie wiedział, bo ja przecież urodziłem się po wojnie. Ale za dzieciaka ja miałem wiele spotkań z nim. Rodzice mi nie wierzyli, ale ja im mówiłem co on mi mówił. Ja nie wiedziałem przecież, że to duch, bo skąd to miałem wiedzieć, miałem z 6-7 lat. Kilka razy go widziałem i on mi opowiadał. Zionął potężną nienawiścią, nigdy nie zapomnę jego twarzy, rozumiesz Pan?” Pytałem o szczegóły, skąd to dokładnie wiedział.
„Bo widzi pan, rodzice nie wierzyli, że ja go widziałem w stodole, potem tam za oborą, że z nim rozmawiałem, ale on mi powiedział kilka sekretów i ja to powiedziałem ojcu, on dopiero mi uwierzył” – jakie to były sekrety? – zapytałem.
„Taki najbardziej, który przekonał moich rodziców był taki, że on mi powiedział, że moja mama okradła księdza, żeby oni mieli co jeść.” Zapytałem – okradła księdza? „Tak, bo parafia u nas zawsze była bogata, wie pan jak na wsi, i moja mama chodziła kraść na plebanię, i kradła, różne rzeczy. Jak to powiedziałem ojcu, to zbladł. Najpierw nic nie mówił, potem pytał skąd to wiem. Ja im mówiłem, że Joachim mi mówił… To był drugi szok. Nie mieli pojęcia skąd znałem jego imię. Joachim – czuje to Pan? Imię żydowskie prawda? I trzecia rzecz, że wiedziałem, że sąsiedzi ich wydali, tu obok mieszkali tacy, wie pan… ja to wiedziałem, a nie miałem prawa wiedzieć, bo skąd?” – opisał chłopca, powiedział, że był bardzo brzydki, postrzelony, pełen negatywnych emocji, zionął bólem i cierpieniem.
Rodzice uwierzyli temu gospodarzowi i wezwali księdza, ale to nie pomagało, później egzorcystę, aby odprowadził duchy tragicznie zabitych… Od tego czasu mój rozmówca nie widział Joachima, ale miał kilka znaków. W noc po przeprowadzonych egzorcyzmach zawaliła się studnia, samoczynnie zamykając „To niemożliwe wie pan, ale popękały kręgi i ona się całkowicie zawaliła. Ta co jest teraz, to jest inna, wykopana po tamtym zdarzeniu. To było tak wymowne dla moich rodziców, że oni wiedzieli… zamknął się jego grób” – pytałem o inne znaki. „Innym razem, gdy pomyślałem o Joachimie, nagle na naszym dachu usiadł gołąb, i miał w dziobie liść klonu – taki duży”. – Liść klonu? – zapytałem. „A gołąb by to uniósł?” – dodałem. „Jasne, że tak, to bardzo silne ptaki, moja matka była tego świadkiem i ona powiedziała, że ten liść to symbol wolności i to na pewno o to chodzi. Nie przykuwałbym do tego zbytniej uwagi, bo ptaki mogą wszystko mieć w dziobie, ale wie Pan co się stało? W następnym roku, w dzień, w którym wskazał mi ojciec, że doszło do śmierci tego chłopca, znalazłem w miejscu, gdzie była ta studnia… liść klonu. Dlaczego mnie to zdziwiło? Bo tu nikt w pobliżu nie miał nigdzie żadnego klonu, nie było takich drzew! Często modlę się, żeby taka straszna tragedia się nie wydarzyła, a teraz widzi pan – tu wojna, tam wojna…”
Historie duchowe przypadkowych osób
Historie duchowe przypadkowych osób” to kontynuacja poruszającego zbioru opowieści ukazujących ludzi, którzy stanęli na rozstaju dróg – między życiem a śmiercią. Autor w ramach kontynuowania pracy nad badaniem zjawisk duchowych ponownie sięgnął do relacji opartych na faktach przypadkowo spotkanych przez siebie osób, którzy dotknięci traumatycznymi zdarzeniami takimi jak ciężkie zachorowanie lub poważny wypadek doznali niezwykłych doświadczeń z pogranicza. Książka prezentuje ich osobiste doświadczenia, które od tej chwili zmieniły ich rzeczywistość i wpłynęły na zmianę życia, jego przemianę a także wiązały się z odkryciem nowego sensu, odkrywając jego głębsze znaczenie. To drugi tom, w którym czytelnik także zostanie porwany przez inspirujące historie ludzi, którzy doświadczyli zjawisk duchowych. Autor zabierze nas w podróż od „Tajemnicy niezwykłych spotkań”, poprzez doświadczenia „Rzeczy złych” oraz „Szczególnie dobrych” do opowieści przeżytych przez dzieci. Łącznie poznamy około 50 historii zjawisk duchowych.